29.03.2024 11:25
Ziemio, nie zakrywaj mojej krwi...
- Dla mnie osobistym symbolem Holocaustu nie jest Oświęcim, ale Bełżec. W wieku 10 lat znalazłem w swoim domu książkę ze wspomnieniami bełżeckiego więźnia Rudolfa Redera. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że prawdopodobnie w sierpniu 1942 roku zginął tutaj mój dziadek - mówi Jacek Nowakowski z United States Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie.

Michał Lamm, dziadek Jacka Nowakowskiego, był przewodniczącym Judenratu w getcie w Stanisławowie. Jego córka, która przeżyła wojnę na aryjskich papierach, nie jest pewna, czy ojciec zginął już w Stanisławowie, czy też dopiero w komorze gazowej Bełżca.

Wokół tego obozu jest więcej takich niewiadomych. Mordowano w nim ludzi przez 8 miesięcy. Zimą 1942 roku Niemcy postanowili obóz zlikwidować. Ciała pomordowanych spalili, wszystkie budynki rozebrali, zniszczyli część dokumentów. Pozostałe spłonęły na zbombardowanej stacji kolejowej w Bełżcu. Miejsce śmierci blisko 500 tysięcy Żydów na wiele lat zostało zapomniane.

- Często Bełżec był mylony z niemieckim obozem Bergen-Belsen. Bardzo długo istniał on wyłącznie w świadomości lubelskich Żydów - wyjaśnia Jacek Nowakowski.

Nie ma dokładnych spisów pomordowanych. W trakcie deportacji Niemcy liczyli wchodzących do wagonów, a potem zapisywali kredą liczbę osób. Pracownicy muzeum starali się odtworzyć chronologię transportów z poszczególnych miejscowości. Poznanie każdego z nazwisk pomordowanych jest na wagę złota, bo wiemy tylko o dwóch osobach, które przeżyły obóz. Chaima Hirszmana w 1946 zabili Polacy w Lublinie. Rudolf Reder w tym samym roku opublikował swoje wspomnienia obozowe. Był prześladowany przez władze komunistyczne. W 1950 roku wyjechał do Izraela, potem do Kanady. Dziś na wystawie obozowej nie ma nawet fotografii tego najważniejszego świadka mordu w Bełżcu.

- Niestety nie wiemy, kiedy umarł. Mamy jedynie zdjęcie jego domu i lwowskiej fabryki mydła, której był właścicielem. Córka Redera, która sama przeżyła getto we Lwowie, zdecydowanie odcinała się od przeszłości - ubolewa Robert Kuwałek, kierownik Muzeum-Miejsca Pamięci w Bełżcu.

Zdjęcia mają dla odkrycia historii obozu szczególną wartość. Cały czas przysyłają je rodziny pomordowanych. W ramach programu "Każda ofiara ma własne imię" udało się wydobyć z niepamięci blisko 500 nazwisk. W ostatnim czasie zebrano ponadto 60 relacji rodzin. Uzupełniają je wspomnienia okolicznych mieszkańców.

Fundamentalne znaczenie dla poznania historii ofiar miały badania archeologiczne prowadzone na terenie obozu między 1997 a 2000 rokiem. Znaleziono m.in. zdjęcie chłopca wyglądającego na jakieś siedem-osiem lat. Nie znamy jego imienia. Symboliczne znaczenie mają klucze (obecnie wyeksponowane na muzealnej wystawie) - Żydzi zabierali je ze sobą w ostatnią drogę, bo mieli nadzieję na powrót do domu.

- Jedynym eksponatem, na którym znaleźliśmy nazwisko właściciela, jest papierośnica wiedeńczyka Maxa Munka. Z tego powodu ma ona dla nas szczególne znaczenie - mówi Robert Kuwałek.

Wiele przedmiotów nadal czeka na ekspozycję. Swoich właścicieli przetrwały dziesiątki okularów, grzebieni. W jednym z dołów odkryto setki fiolek z lekarstwami.

Obóz w Bełżcu odwiedza rocznie blisko 30 tysięcy osób. Wczoraj pierwszy raz przyjechała tutaj Lynn Kroll. Oglądając obozową wystawę, płacze, bo w obozie zginęła cała jej rodzina ze strony ojca. Zostali wysiedleni z getta w Tarnowie. - To dopiero początek drogi. Każde spotkanie z najbliższymi pomordowanych wypełniają ogromne emocje. Wielu woli przesłać nam swoją relację pocztą, bo nie mają siły powiedzieć tego twarzą w twarz - mówi Tomasz Hanejko z muzeum w Bełżcu.

Uczcili rocznicę

Wczoraj uczczono 64. rocznicę przybycia pierwszych transportów do obozu w Bełżcu. (Rano 17 marca 1942 roku przyjechali Żydzi z likwidowanego getta w Lublinie oraz wysiedleni ze Lwowa).

Rabin Andrew Baker zaintonował pod pomnikiem w Bełżcu modlitwę "El mole rachamim". Odmówiono kadisz. Wśród zebranych był ambasador Izraela w Polsce David Peleg, Żydzi amerykańscy oraz młodzież ze szkół w Bełżcu, Tomaszowie Lubelskim i studenci z Lublina. Pod ścianą z imionami ofiar złożyli wieńce i zapalili znicze.

Obóz w Bełżcu
W obozie zagłady w Bełżcu zamordowano w komorach gazowych ok. 500 tys. ludzi. Po wojnie odkryto 33 masowe groby. Obóz znajdował się ok. pół kilometra od stacji kolejowej. Zginęła tutaj większość lubelskich Żydów. Potem przywożono transporty z gett galicyjskich i dystryktu krakowskiego. Do Bełżca kierowano Żydów z likwidowanego getta we Lwowie - 15 marca 1942 (15 tys. osób ), sierpień 1942 (50 tys. osób), listopad 1942 (9 tys. osób). Transporty przystały przychodzić w połowie grudnia 1942 roku.

Muzeum-Miejsce Pamięci w Bełżcu (oddział Państwowego Muzeum na Majdanku) został otwarty 3 czerwca 2004 roku. Na miejscu zbudowano pomnik upamiętniający ofiary. W granicie wykuto słowa z Księgi Hioba: "Ziemio nie zakrywaj mojej krwi, aby krzyk mój nie ustawał".

Małgorzata Szlachetka
źródło: Gazeta Wyborcza
Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Nawigacja
· Strona Główna
· Artykuły
· Nowinki
· FORUM
· Linki
· GALERIA
· Facebook
· Wypłata udziałów Chemia-Puławy
· Szukaj
· Kontakt
· CHLEWIK
Reklama
OZZZPRC

ZZPRC KWB

TKKF

Przyjazna Łapa

Facebook FZZ

UKS Badminton Puławy

Statystyki reklamowe
Jesteśmy zrzeszeni




SPAM STOP
Wygenerowano w sekund: 0.09 30,243,611 unikalnych wizyt