19 czerwca br. zapadł wyrok w sprawie naruszenia przez byłego prezesa zarządu Zakładów Azotowych „Puławy” SA Zygmunta Kwiatkowskiego zapisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Sprawa ta swój początek miała w lutym 2003 r., kiedy to nasza organizacja związkowa weszła w spór zbiorowy a Z. Kwiatkowski, ówczesny prezes ZAP, nie wykonał wynikających z tego faktu obowiązków określonych ustawą. Jednym z argumentów podnoszonych przez Z. Kwiatkowskiego w swojej obronie było posiadanie przez niego opinii prawnej, podpisanej przez zatrudnionego w „Azotach” radcę prawnego Ewę Sadurską. Opinia ta poddawała w wątpliwość istnienie sporu zbiorowego. Chociaż wyrok z 19 czerwca nie powala swoją surowością (sąd zadecydował o warunkowym umorzeniu sprawy z rocznym okresem próby) wyraźnie jednak wskazuje na popełnienie przestępstwa. Uzasadniając go sąd stwierdził, iż posiadanie wadliwej opinii prawnej nie zwalnia prezesa zarządu z odpowiedzialności, ponieważ w zarządzaniu firmą powinien on kierować się także swoim rozumem. Sprawa ta zasługuje na opisanie ze względu właśnie na to jedno zdanie uzasadnienia. Zwyczajem jest bowiem - przynajmniej według mojego przekonania - sporządzanie opinii prawnych przez prawników, będących etatowymi pracownikami, na życzenie decydenta. Nie będę wchodził w szczegóły, z jakich powodów dany radca prawny pisze opinię dostosowaną do potrzeb (czy jest to polecenie, któremu nie potrafi odmówić, czy też chęć przypodobania się decydentowi np. w celu zatrudnienia w firmie członka swojej rodziny), bo ma to niewielkie znaczenie. Najważniejsze jest bowiem to, że taka opinia prawna nie chroni decydenta przed odpowiedzialnością, tak więc i jej waga jest niewielka. (SW) |