29.04.2024 13:42
.

 

W Polsce jest dzisiaj około 200 tys. działaczy. Co dziesiąty z nich jest członkiem organizacji związkowej po cichu inspirowanej przez pracodawcę w celu unieszkodliwienia innych struktur.

Udawani związkowcy



W kultowym filmie Stanisława Barei „Miś” prezes klubu sportowego Tęcza wychwalany jest tak: „Łubu-dubu, łubu-dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. Niech żyje nam! To śpiewałem ja – Jarząbek”. Dzisiaj takimi Jarząbkami są związkowcy, którzy dogadują się z zarządami firm i zamiast reprezentować interesy pracowników, do czego teoretycznie są powołani, po cichu wspierają pracodawców, łamią strajki i neutralizują negatywne nastroje pracowników w stosunku do pracodawców.

Dlatego coraz częściej zarządy firm, które nie radzą sobie ze związkami zawodowymi, zakładają własne organizacje tego typu. Określa się je mianem „żółtych” albo „prezesowskich”. Wobec utajnionych łamistrajków realni działacze związkowi są bezradni. Wiedzą o nich niewiele, „żółte” grupy nie naruszają prawa, a udowodnienie kolaboracji z pracodawcą jest niemal niemożliwe.

Jeden z takich związków działa w dużej sieci handlowej. Pomógł, wspierając politykę zarządu, zablokować wypłaty jubileuszowych nagród i zamrozić fundusz socjalny. Chociaż działacze zakładowej „S” nie chcieli się na to zgodzić, z inspiracji m.in. dyrektora sprzedaży sieci grupa pracowników centrali założyła własny związek. W pełni poparł on rozwiązania proponowane przez zarząd. W efekcie zostały wprowadzone.

– Związek „żółty” to organizacja spolegliwa względem pracodawcy, często, choć nie jest to reguła, animowana przez niego, zawsze podatna na jego wpływ – ocenia Jan Czarzasty z SGH.

Adam Mrozowicki z Uniwersytetu Wrocławskiego szacuje, ze z 2 mln związkowców w Polsce 5–10 proc. należy do związków „prezesowskich”. Wiadomo, ze najczęściej nie należą oni do głównych central. Trzeba ich szukać wśród 600 tys. zrzeszonych w pozostałych grupach. – „Żółte” związki są tam, gdzie istnieją cztery organizacje lub więcej – tłumaczy Andrzej Kropiwnicki, przewodniczący mazowieckiego regionu „S”.

Te struktury to problem, wobec którego centrale związkowe są bezradne. – Niewiele można zrobić – przyznaje Grzegorz Ilka, rzecznik OPZZ. Jeżeli już taki związek powstanie, walka z nim jest niemal niemożliwa.

Jednak zdaniem rzecznika „S” Marka Lewandowskiego kryzys nie jest glebą, która sprzyja „prezesowskim” organizacjom. To bardziej kwestia mentalności części menedżerów, szczególnie młodych wilków gotowych na wszystkie chwyty. Ich wyobraźnia jest nieograniczona. Grzegorz Ilka wspomina przypadek sprzed kilku lat, kiedy inwestor z południa Europy nabył zakład poligraficzny w jednym z dużych miast i natychmiast powołał tam „żółtą” organizacje. Potem wydał mnóstwo pieniędzy na wypożyczalnie sprzętu turystycznego wysokiej klasy, która oddał w dzierżawę związkowi. Członkowie mogli wypożyczać za darmo. „S” i OPZZ niemal przestały istnieć, bo większość związkowców zasiliła szeregi nowej grupy.

Sprawa w budowlanej sieci handlowej, którą opisaliśmy powyżej, jest wzorcowym przykładem działania „żółtego” związku. Kiedy w ub. roku pojawiły się pogłoski o słabej kondycji finansowej firmy, przedstawiciele „S” zostali zaproszeni do centrali na spotkanie. Na miejscu się okazało, że sieć chce wstrzymać wypłatę przyznawanych co 5 lat jubileuszowych nagród i zamrozić bezterminowo fundusz socjalny, co oznaczało m.in. utratę pożyczek remontowych, dopłat do książek, zapomóg, paczek świątecznych. Działacze „S” byli zaskoczeni – nikt wcześniej nie konsultował z nimi takich propozycji. W efekcie je odrzucili.

Związkowcy poszli jednak na ugodę w kwestii funduszu socjalnego. Zostałby zamrożony na dwa lata, a w międzyczasie środki z niego poszłyby na podwyżki. Związkowcy chcieli podwyżek kwotowych, dla wszystkich po równo, a kierownictwo – procentowych i przyznawanych indywidualnie. – Finał spotkania był taki, że ówczesny dyrektor ds. sprzedaży stwierdził, iż będą zmuszeni sięgnąć po inne rozwiązanie – mówi Mariusz Włodarczyk, przewodniczący zakładowej „S”. Tym rozwiązaniem okazało się założenie „żółtego” związku zawodowego. Na jego czele stanął szef działu kontrolingu, a w prezydium zasiadała asystentka prezesa. W centrali dużej sieci bez problemu zebrano 10 wymaganych do założenia związku osób. W pierwszej uchwale nowej struktury czytamy, że „główną przesłanką do założenia zakładowej organizacji związkowej jest chęć wpływania na kształt zmian wprowadzanych do regulaminów zakładowych dotyczących wszystkich pracowników firmy [nazwa do wiadomości redakcji]”. Nowo powstały związek nie miał zastrzeżeń do propozycji zarządu. Przez wzgląd na brak porozumienia między „S” a nową organizacją zarząd wprowadził swoje zmiany.

Rzadko kiedy udaje się znaleźć tak oczywisty przykład „prezesowskiego” związku. W większości przypadków pozostają jedynie przesłanki. – Lider takiego związku przecież nigdy się nie przyzna, że kieruje strukturą uzależnioną od zarządu – mówi dr Czarzasty z SGH. Może on np. przez większość czasu działać ramię w ramię z innymi organizacjami, żeby w tej jednej, kluczowej kwestii stanąć po stronie pracodawcy. A potem dalej działać jak „normalny” związek. Inna strategia: przedstawiciel „żółtego” siada do negocjacji z innymi grupami, ale bez upoważnienia do podpisywania czegokolwiek. Mówi: ja muszę to jeszcze uzgodnić z resztą członków. Po czym wraca z „konsultacji” i bezradnie rozkłada ręce: nie zgodzili się. Rozeznanie w związkowych barwach utrudnia to, że oskarżenie o bycie „żółtym” to rutynowe zagranie z zakresu czarnego PR-u. O ile największe związki nie obrzucają się błotem, o tyle takie zarzuty kierują pod adresem mniejszych organizacji. Te nie pozostają im dłużne i odbijają oskarżenia.

Zakładanie „żółtych” organizacji ułatwia polski, pluralistyczny model związkowy, w którym na terenie jednego zakładu może funkcjonować wiele struktur zawodowych. Dlatego sygnałem, że powstał taki organizm, może być sytuacja, w której w niechętnej związkom firmie nagle znajduje się miejsce nawet dla kilku organizacji. Doktor Mrozowicki mówi, że większe prawdopodobieństwo powstania „żółtego” jest tam, gdzie związki są słabe, a mniejsze tam, gdzie są silne. – W firmie takiej jak Volkswagen Polska, gdzie uzwiązkowienie sięga 95 proc., nie ma miejsca na taki związek – zauważa.

„Prezesowskie” grupy unikają zapisywania się do trzech głównych central, bo te mogłyby je odgórnie rozwiązać. Tym bardziej nietypowa jest sprawa tego z sieci handlowej (OPZZ obiecało, że mu się przyjrzy).

Do centrali czasem warto przystąpić, bo wówczas związek jest uznawany za reprezentatywny, a pracodawca powinien negocjować tylko z takimi (innym kryterium jest skupienie 10 proc. załogi). W praktyce jednak firmy traktują wszystkie związki tak samo, co ułatwia „żółtym” zadanie. Duzi czasami skarżą niereprezentatywność w sądzie, ale najczęściej zanim zapadnie wyrok, „żółtego” już nie ma. Na jego miejscu pojawia się nowy.

W opisywanej przez nas sieci handlowej szefowie sprzedaży i kontrolingu już nie pracują. Lojalny wobec prezesa syndykat wciąż jednak działa. Sieć tymczasem zapewnia nas, że „szanuje prawa pracowników oraz działa zgodnie z przepisami prawa, dlatego zawsze prowadzi dialog społeczny z istniejącymi w firmie zakładowymi organizacjami związkowymi”.


żródło: forsal.pl

Komentarze
#1 | Marek-ZZPRC dnia 16.08.2013 07:52:45
czasem biorą udział w "spontanicznych" oddolnych akcjach pracowników manifestujących pod biurem normalnych o obronie podwyżek dla działaczy zz. naród był w stanie pójść na barykady aby liderzy zz mogli dostać podwyżki. bo przecież mają mało.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Nawigacja
· Strona Główna
· Artykuły
· Nowinki
· FORUM
· Linki
· GALERIA
· Facebook
· Wypłata udziałów Chemia-Puławy
· Szukaj
· Kontakt
· CHLEWIK
Reklama
OZZZPRC

ZZPRC KWB

TKKF

Przyjazna Łapa

Facebook FZZ

UKS Badminton Puławy

Statystyki reklamowe
Jesteśmy zrzeszeni




SPAM STOP
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Marek-ZZPRC
29.04.2024 12:45
Pan Skwarek nie został odwołany. Skutecznie odwołać Go może tylko Załoga.

Obserwator
29.04.2024 11:36
Kłucie się kto ma prawo korzystać z forum a nikt ze związku nie ustosunkował się do plotki, że Pan Skwarek może zostać odwołany.

tojestmocznikkoniecswiata
29.04.2024 10:40
A właśnie że powinna być bo tak czy siak wynik był na sporym plusie więc będzie

aparat
29.04.2024 06:06
A jaki mieliśmy wynik?

pracownik_90
29.04.2024 06:03
@aparat nie będzie

aparat
28.04.2024 23:38
Będzie premia za 4 kwartal?

tojestmocznikkoniecswiata
28.04.2024 19:48
a wspólnego coś mam z tym zakladem bo przepracowałen w nim 26 lat takze grzesiulku musisz przegryźć pigułe i czytać krytyczne opinie o zakładzie skoro na nie zasługuje.

tojestmocznikkoniecswiata
28.04.2024 19:47
Admingrzegorz a mi sie nie podoba że chodzą po tym swiecie takie melepety jak ty i co?admin usuń go Grin co za typ 🤣🤣

ubot
28.04.2024 19:21
Ludzie nie plują na zakłady w których pracują tylko na tych co doprowadzili ten zakład do dziadostwa.

Grzegorz
28.04.2024 19:10
Ale to już na pewno TRUDNE.

Grzegorz
28.04.2024 19:09
Iskra[b][/b]Nie podoba mi się to,że ktoś kto nie ma już nic wspólnego z fabryką pluje na mój zakład. Trudne?.Nie podoba mi się też,że plują na zakłady też ci którzy tu pracują. Ale to ju

iskra
27.04.2024 22:12
Grzegorz azotowiec w sosie własnym.Co ci przeszkadza że ktoś przestał pracować w tym relikcie komunistycznym "azoty puławy"?Strona otwarta,każdy możę wejść,zalogowani mogą komentować.Trudne?

Grzegorz
27.04.2024 10:06
tojestmocznikkonie
cswiata
: skoro już tu nie pracujesz to po co się wypowiadasz ? Administrator usuń to konto.

tojestmocznikkoniecswiata
26.04.2024 16:55
to że uciekłem ponad rok temu bylo moją najlepszą decyzją i zachęcam innych. Moloch gdzie wiecznie nic nie ma dla zalogi... A płace już są poprostu bardzo słabe

tojestmocznikkoniecswiata
26.04.2024 16:53
Zakłady to jest patologia od dawna to wiadomo czy jest dobrze czy zle to nigdy zla zalogi nic nie ma. Juz dawno mówiłem aby z zakladów uciekać bo to żaden dobry pracodawca

Wygenerowano w sekund: 0.17 30,346,687 unikalnych wizyt